Następnego dnia postanowiliśmy odwiedzić naszych południowych sąsiadów. Po Czeskiej stronie leży miasteczko Nachod wraz z przepięknie położonym na wzgórzu zamkiem. Widok z zamku na rynek Nachodu:
Zamek udostępniony jest do zwiedzania na trzech trasach. Atrakcją wybranej przez nas trasy były drewniane, ręcznie malowane sufity. Dodatkowo zamek zamieszkały jest przez dwa brunatne misie o różnym temperamencie- jedne przez dłużą chwilę nie poruszał się wcale, drugi nie zatrzymywał.
Wracając do zamku. Jest naprawdę duży. Co za tym idzie, ciężko go utrzymać. Akurat w czasie kiedy tam byliśmy najwyższa wieża była w remoncie, szkoda.
Widać że cały obiekt wymaga jeszcze wielu prac konserwatorskich.
Pomimo faktu że przyroda jeszcze nie do końca obudziła się do życia, bardzo podobały mi się ogrody:
Trochę przypominały ogrody w Książu. Zresztą cały zamek trochę przypominam mi Książ, może to przez tę wielkość? Jednak w porównaniu do Książa przebudowanego przez hitlerowców tak że wnętrza zatraciły cały swój pierwotny charakter, Nachod ma wnętrza dość dobrze zachowane.
Pogoda nie zachęcała do spacerów, więc po drobnych zakupach wróciliśmy do Polski. Tuż za granicą znajduje się cudowne źródełko Matki Boskiej z kapliczką:
Legenda głosi że za sprawą wody ze źródełka ustała niegdyś epidemia cholery.
Ze źródełka pojechaliśmy do ostatniego kłodzkiego uzdrowiska jakie udało się nam obejrzeć- Polanicy. Na tle Dusznik czy Kudowy Polanica to perełka. Śliczne, zadbane miasteczko, z neobarokowym kościołem:
wspaniałym parkiem zdrojowym:
fontanną:
niedźwiadkiem polarym (którego się spoooro naszukaliśmy)
Dodatkowo jest tu dużo miejsc w których można usiąść, zjeść coś, napić się kawy- ani Kudowa ani Duszniki tego nie miały.
W tle pijalnia wody Wielka Pieniawa:
Woda w Polanicy jest bardzo delikatna, myślę że będzie smakować każdemu. Żal było stamtąd wracać.
Zawsze po powrocie planuję kolejny wyjazd w rejony, które zrobiły na mnie wrażenie. Przyznam, że Góry Stołowe i uzdrowiska w Kotlinie Kłodzkiej takim rejonem nie są- nie zastanawiam się kiedy tu wrócę i co mogłabym jeszcze zobaczyć. Pomimo tego, wspominając pogodę jaką uraczył nas miniony weekend majowy, myślę że to miejsce było świetnym wyborem. Poza opisanymi atrakcjami byliśmy jeszcze na Szczelińcu i w Wambierzycach. Zastanawialiśmy się nad wycieczką do Pragi- działa tu wiele biur podróży oferujących jednodniowe wyjazdy w dość atrakcyjnej cenie. Nie zdążyliśmy zwiedzić muzeum zabawek, skansenu w Kudowie, muzeum zapałek w Bystrzycy Kłodzkiej oraz wielu innych atrakcji. Jedyny pogodny dzień poświęciliśmy na Śnieżnik, na który na pewno jeszcze wrócę- biorąc pod uwagę mnogość szlaków prowadzących na ten szczyt marzy mi się coś w rodzaju tydzień na Śnieżniku, codziennie inną drogą.
Podsumowując- wolę trochę wyższe góry. Góry Stołowe mniej przypominały mi góry, a bardziej Jurę Krakowsko- Częstochowską.
Ewa