Jako dziecko często słyszałam straszne historie z Ogrodzieńca: o czarnym psie dzwoniącym łańcuchem, o Birowskiej Skale z której niegdyś zrzucano skazańców, o postaciach zmarłych wędrujących po cmentarzu w Ogrodzieńcu. Ogrodzieniec jawił mi się, jako najbardziej nawiedzone miejsce w Polsce. Tymczasem Ogrodzieniec to nastawione na turystykę, przyjemne miasteczko, w którym oprócz zwiedzania zamku można przyjemnie spędzić wolny czas. Jest tu park miniatur, park linowy, restauracje czy luksusowe spa. My zdecydowaliśmy się na coś najbardziej charakterystycznego dla tego miejsca, czyli skałki.
O tym, że całkowicie nie byliśmy do tego przygotowani i przekroczyło to nasze możliwości już pisałam. Więc może na nasze poczynania spuśćmy zasłonę milczenia. Jeżeli ktoś natomiast jest zapalonym wspinaczem, to z pewnością te skałki zna i niczego nie trzeba mu tu rekomendować. Natomiast dla tych, którym wspinaczka jest całkowicie obca mogę polecić następujący program wycieczki.
Zaczniemy od tego, z czego Ogrodzieniec słynie czyli od zamku:
Najpierw proponuję wycieczkę dookoła zamku. Przed bramą wiodącą na dziedziniec zamkowy należy skręcić w lewo. Mijamy oblegane przez wspinaczy skałki i dochodzimy do punktu, który śmiało nazwać można punktem widokowym. Polecam zrobić kilka zdjęć, gdyż z tej perspektywy zamek prezentuje się niezwykle okazale.
Dodam jeszcze że trasa wiodąca naokoło zamku jest na tyle prosta, że przeszliśmy ją z wózkiem. Może tylko dwa razy trzeba było wózek przenieść. Ostatnia częśc trasy prowadzi przez dziedziniec turniejowy zamku. Powiem szczerze że byłam trochę zaskoczona że jest taki mały.
Po zakupie biletów wchodzimy za mury zamku. Znajduje się tutaj sporo ławek, więc to dobre miejsce na chwilę przerwy. Nie napisałam jeszcze jednej, bardzo ważnej rzeczy. Warunkiem udanego zwiedzania Ogrodzieńca jest ładna pogoda. To nie jest pałac w Pszczynie. To jest ruina. Zwiedzając ją chodzimy w większości po otwartej przestrzeni.
Jak już wspominałam, zwiedzałam zamek wielokrotnie. W zasadzie to weszliśmy tam bez żadnych oczekiwań, był to dla nas właściwie rodzaj spaceru. Tymczasem trasa zwiedzania była dokładnie przygotowana i obejmowała także wystawy i ekspozycje, których nigdy wcześniej w Ogrodzieńcu nie było. Zwiedzanie zaczyna się od najstarszej części zamku- zamku wysokiego. W trakcie zwiedzania poruszamy się po metalowych schodach i platformach. Oglądanie kolejnych pomieszczeń zamku (sypialnia Bonera, kuchnia kurna, biblioteka) wymaga nie lada wyobraźni. Tak jak funkcji kuchni można się domyśleć, tak biblioteka to już tylko pomieszczenie z tabliczką opisującą dawne jego funkcje.
Kolejnym pomieszczeniem do którego trafiamy jest muzeum zamkowe. I tu ciekawostka. Nie dość że dostępna jest prezentacja multimedialna, to znajdują się tu dwie miniatury zamku. Jedna przedstawia okres jego świetności (na zdjęciu poniżej), druga stan obecny.
Dalej trasą zwiedzania schodzimy w dół Bastionu Bellard. Pamiętam że były tu niegdyś puste pomieszczenia, z otworami strzelniczymi. Obecnie jest tu wystawa przedstawiająca historię broni. Wystawa jest niewielka ale ciekawa. Przedstawiono jak zmieniał się uzbrojenie na przestrzeni istnienia zamku, aż po dzień dzisiejszy. Kolejne miłe zaskoczenie przeżywamy widząc odbudowane drewniane krużganki, którymi (a jakże!) biegnie trasa dalszego zwiedzania.
Potem jeszcze (część znajdująca się nad bramą) i schodzimy w dół, na dziedziniec pański. Ciekawostką są widoczne wówczas wykute w skale oryginalne schody (przypominam że my przez większość zwiedzania poruszamy się po współczesnych schodach i platformach, głównie metalowych).
Ostatnią rzeczą, o której chciałam wspomnieć jest kościół parafialny w Ogrodzieńcu. Znajduje się on kilka kilometrów od zamku, we właściwej części Ogrodzieńca. Kościół pochodzi z XVIIw. i utrzymany jest w stylu barokowym. Najciekawsze są jednak drzwi na plebanię. Są to oryginalne drzwi z zamku.
Dla miłośnika wspinaczki Ogrodzieniec, jak i cała Jura jest miejscem, w którym można spędzić urlop (sporo kwater prywatnych, żadnych problemów z noclegiem). Dla zwykłego turysty to bardzo przyjemna, jednodniowa wycieczka do której serdecznie zachęcam.
Ewa