Bieliczna- miejsce, którego nie ma.

Czy w majowy weekend można znaleźć w Polsce odludne miejsce atrakcyjne turystycznie? Pewnie że można! Najlepiej w takiej roli sprawdzają się miejsca, których nie ma. Jak Bieliczna- przedwojenna wieś w Beskidzie Niskim, wysiedlona i spalona w 1947 roku.

Do Bielicznej wybieramy się z Tylicza, przez Mochnaczkę. Droga na mapie prowadzi do Izb- wsi istniejącej i zamieszkałej. Dalej będziemy szukać, gdyż możliwość dojazdu do samej Bielicznej raz jest, raz jej nie ma. Patrząc na mapę inaczej wyobrażaliśmy sobie drogę Mochnaczka- Izby. W rzeczywistości jest to leśna droga, częściowo wyłożona płytami betonowymi. Biorąc jednak pod uwagę nasze późniejsze doświadczenia drogowe w Beskidzie Niskim (drogę Stawisza- Hańczowa) stan leśnego traktu określam jako dobry.

W Izbach obejrzeliśmy budynek cerkwi obecnie służącej jako kościół katolicki:

 Udało nam się nawet zajrzeć do środka:

Jest to jedna z niewielu murowanych cerkwi połemkowskich jakie widziałam. Była ona także bardzo znanym miejscem kultu maryjnego.

Robimy kilka zdjęć i ruszamy na poszukiwania drogi do Bielicznej. Udaje nam się trafić dopiero po objaśnieniach mieszkanek Izb, które na pytanie czy da się tamtędy przejechać samochodem spojrzały na naszą skodę dość krytycznym okiem, ostatecznie jednak twierdząc że ludzie podjeżdżają. Musimy tylko uważać na dziury w drodze oraz wystające z niej druty. Jeżeli dołożyć do tego przejazd przez kilka brodów to już jesteśmy pod kościółkiem w Bielicznej:

Nie my jedyni postanowiliśmy spędzić tu majowy weekend. Obok kościółka rozbite były dwa namioty oraz ognisko. Nie przeszkadzamy więc w śniadaniu i ruszamy w górę doliny. Drogą, która obecnie jest strumieniem:

W czasie spaceru mijamy ślady dawnych zabudowań, z których rozpoznać można jedynie piwnice:

O tym że istniała tu kiedyś wieś przypominają także kwitnące drzewa owocowe oraz krzaki agrestu. Dziś miejsce, w którym niegdyś koncentrowało się życie wsi ponownie opanowane jest przez naturę. Widzę to jeszcze bardziej, gdy docieramy do „zbiornika” wodnego, który z pewnością nie został wybudowany przez człowieka:

W pewnym momencie drzewa owocowe się kończą, a my wchodzimy w las. Lasem dochodzimy do grzbietu oraz czerwonego szlaku prowadzącego na Lackową:

Nie jest to jednak odpowiedni dzień na zdobywanie Królowej Beskidu Niskiego, obiecujemy sobie jednak że koniecznie tu wrócimy.

W dół wracamy tą samą drogą, na ostatnim odcinku przechodząc przez pola:

Zapomnianych wsi w Beskidzie Niskim jest bardzo wiele. My jeszcze mieliśmy okazję poznać uroki doliny rzeki Białej bo tak naprawdę po Bielicznej została tylko ta dolina. Niestety obecnie grunty w okolicy grodzone są przez prywatnego inwestora. Warto więc w Beskid Niski jechać już dziś- za rok być może niektórych atrakcji już nie będzie.

Ewa