6 dni w Wiśle, dzień 5 i 6.

Dzień piąty to dość krótka trasa, ale i czasu było mniej niż zazwyczaj, gdyż wypadał 15 sierpnia więc rano wybraliśmy się do kościoła. Był to zabytkowy kościół znajdujący się niedaleko Łabajowa, z którego prowadziła nasza dzisiejsza trasa. Kościół jest o tyle ciekawy że jego drewniana wieża pochodzi z szesnastego wieku, natomiast sam kościół powstał w wieku dwudziestym.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Po mszy zatrzymaliśmy się by podziwiać jeden z największych wiaduktów kolejowych w Polsce znajdujący się właśnie nad doliną Łabajowa. Trasa, którą wybraliśmy wiodła w górę niebieskim szlakiem narciarskim, w dół natomiast zielonym szlakiem turystycznym. Ja podjechałam kolejką. Pamiętam że raz w życiu byłam tu na nartach. Nie lubię Stożka jako ośrodka narciarskiego, bo nie ma tu dla mnie trasy. Niebieska jest za łatwa (wiedzie de facto drogą), czarna za trudna. W lecie ze stoku korzystają ekstremalnie rowerzyści (tak nazywam amatorów downhillu). Uwaga organizacyjna dla chcących podjechać jak najwyżej samochodem. Ostatni, duży parking jest słabo oznakowany, dlatego warto jechać do końca nawet jak skończy się asfalt. Dopiero zakaz ruchu informuje nas że dalej jechać nie można. Podejście niebieskim szlakiem narciarskim okazało się tak łatwe, że pierwszy członek naszej grupy wszedł zanim ja zdążyłam wjechać kolejką. Ze stacji kolejki przeszliśmy się na Kyrkawicę– dużą wychodnię skalną. W Beskidzie Śląskim tak duże wychodnie skalne są rzadkością. Dodatkowo część mojej rodziny miała niezłą zabawę podczas wspinaczki. Trasę w dół również pokonałam kolejka, piechurzy natomiast zdobyli sam szczyt Stożka. Teoretycznie zielony szlak omija szczyt, ale jest na niego ścieżka. Podejście i zejście uświadomiło im dlaczego góra nosi taką a nie inną nazwę:) Całą opisaną pętlę można normalnie zrobić w około 2-2,5 h więc nie jest to wyczerpujące. Polecam tę trasę na dni, gdy akurat nie mamy ochoty sprawdzać granicy swoich możliwości, a jedynie miło spędzić czas w górach.

Ukoronowaniem naszego pobytu w Wiśle było zdobycie najwyższego szczytu szczytu Beskidu Śląskiego jakim jest Skrzyczne. Dla mnie była to kolejna wycieczka kolejką. Reszta mojej rodziny wybrała klasyczny niebieskich szlak prowadzący ze Szczyrku. Co do kolejki to muszę przyznać że choć jest wyremontowana, to jej cena nie zachęca do korzystania (49 PLN przejazd w obie strony). Skrzyczne to ponad 1200 m n.p.m., a niebieski szlak to około 700 m przewyższenia. Było to zdecydowanie największe wyzwanie dla trzy i pół letniego wówczas Stasia. Choć ma na swoim koncie wiele szczytów, ten był zdecydowanie najambitniejszy. Jest to również raj dla paralotniarzy, niech więc nie zdziwią was widoki młodych ludzi z gigantycznymi plecakami wjeżdżających w górę kolejką. Na szczycie podziwiać możemy widoki, a służy temu specjalna platforma widokowa. Widać stąd jezioro Żywieckie, pobliskie pasmo Klimczoka i ma góry, a także dalsze szczyty Beskidu Śląskiego jak opisany już Równica oraz Czantoria.

skrzyczne widok2

skrzyczne widok1

Jest tu także schronisko, zawsze zatłoczone i nie oferujące nic specjalnego. Po dłuższym pobycie na górze nasza grupa podzieliła się na dwie. Radek, Staś i ja zaczęliśmy schodzić trasą narciarska (Ondraszek), natomiast moi kuzyni udali się grzbietem w stronę małego Skrzycznego i przełęczy Salmopolskiej. Jest to piękna trasa, niemniej wymaga trochę logistycznej kombinacji, gdyż zejście z Salmopolu byłoby wyjątkowo nudne i nieprzyjemne (ruchliwa szoda). Dzięki temu że my zeszliśmy do Szczyrku, zapętlenie nie było konieczne: Radek i ja podjechaliśmy dwoma samochodami na Salmopol, skąd wszyscy wróciliśmy do Wisły. Rzeczą wartą uwagi jest kolejna duża i znana wychodnia skalna w Beskidzie Śląskim jaką jest Malinowska Skała.

malinowska skala

Kolejną rzeczą o której chciałam powiedzieć jest nowy ośrodek narciarski powstający w miejscu dawnego GONu a później GATu. Byliśmy świadkami budowy nowej kolejki krzesełkowej z hali Skrzyczeńskiej na Zbójnicka Kopę. Cieszy mnie że narciarstwo odradza się w Szczyrku, z drugiej jednak strony mam poczucie że teren ten jest zbyt mocno zagospodarowany. Wiem że budowa infrastruktury narciarskiej to duża ingerencja w przyrodę, ale w tym miejscu wydaje się być już za duża i razi nawet mnie- zapalonego narciarza. Taka też była refleksja mojego kuzyna po pierwszej w jego życiu wizycie w Beskidzie Śląskim- jest to obszar bardzo wyeksploatowany.