Jesień w Tatrach

W górach bywamy bardzo często, bez względu na porę roku, a czasem i nie zważając na pogodę. Beskid Śląski jest dla mnie najatrakcyjniejszy zimą- tylko wtedy można tam znaleźć prawdziwy spokój. W Beskidzie Żywieckim oraz Sądeckim najpiękniejszym okresem jest wiosna, gdy w dolinach widać kwitnące na biało drzewa owocowe. Lato najchętniej spędzałabym w Pieninach- wapienie najpiękniej prezentują się na tle żywego nieba i jaskrawych letnich barw. Dla Tatr bezsprzecznie najpiękniejszym okresem jest jesień. Odcienie czerwieni, bordo, ochry i brązów, które wówczas przybierają góry są niepowtarzalne.

Od kilku lat naszą rodzinną tradycją jest spędzanie długiego weekendu listopadowego w Tatrach. W tym roku z przyczyn wyższych będziemy musieli z tego zrezygnować. Ale postanowiłam przypomnieć sobie kilka jesiennych wypadów w Tatry z ostatnich lat.

Bezsprzecznie najpiękniejszą oraz najbardziej znaną trasą w polskich Tatrach jest Orla Perć. Dane było mi przemierzyć ją w październiku. Zaczęliśmy od wjazdu kolejką na Kasprowy. Widok z okolic szczytu w stronę Krywania o poranku:

następnie weszliśmy na Świnicę, a stamtąd na Zawrat, który to w zasadzie jest początkiem Orlej. Widok z Orlej na dolinę Pięciu Stawów Polskich jest jednym z najpiękniejszych, jakie zdarzyło mi się w życiu podziwiać.

Trudno pominąć także inne istotne zalety jesiennych wędrówek po Tatrach. Pomimo że był weekend, do kolejki na Kasprowy wsiedliśmy bez kolejki, na łańcuchach i drabinkach nie tworzyły się zatory, a w schronisku w Dolinie Pięciu Stawów dane nam było nawet usiąść! W sezonie letnim z pewnością nie doświadczylibyśmy takich luksusów. Wady? A no są i takie. Około godziny 18 było już ciemno, a ostatnią godzinę szliśmy w zupełnych ciemnościach (choć większość z tego czasu asfaltem do Palenicy).

Jeśli chodzi o barwy jesieni, to najlepiej wspominam wrześniową wycieczkę na Ornak.

W ogóle to Tatry Zachodnie wydają mi się czasem trochę niedoceniane, a są przecież wizualnie dużo bardziej atrakcyjne. W Tatrach Wysokich (co ja szczególnie odczułam na Słowacji, idąc z Doliny Pięciu Stawów Spiskich do Śląskiego Domu) góry są bardziej surowe, barwy chłodne, roślinności mniej a to powoduje czasem wręcz przygnębiające wrażenie.

I ostatnie miejsce, o którym chciałam tu wspomnieć to okolice Popradzkiego Jeziora na Słowacji. Ponieważ byłam tam w listopadzie, a na Słowacji szlaki powyżej schronisk są o tej porze zamknięte miałam okazję spacerować jedynie Doliną Mięguszowiecką i Magistralą Tatrzańską. Obie trasy nie było zbyt ciekawe, ale samo jezioro i jego okolica w jesiennej scenerii prezentują się wspaniale:

W tym roku z pewnością nie będę miała okazji podziwiać Tatr ani w jesiennej, ani w zimowej szacie. Ale gdybym miała okazję spędzić kilka październikowych dni 2015 roku w Tatrach, jako bazę wypadową wybrałabym schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich a jako cel wycieczki brakujący odcinek Orlej Perci czyli Kozi Wierch- Krzyżne.

Ewa