Ślęża

Aż ciężko uwierzyć, że poprzedni weekend cieszył nas piękną pogodą. Postanowiliśmy to wykorzystać i ostatnią sobotę września spędziliśmy (i tu ogromne zaskoczenie) w górach. Chcieliśmy wybrać coś niebanalnego. Pomysłów było kilka: Biskupia Kopa, Pilsko, Jałowiec- wszystkie banalne. Wtedy przyszła nam go głowy Ślęża.

Ślęża to charakterystyczne, wybijające się wzniesienie niedaleko Wrocławia. Bardzo dobrze widoczna z autostrady, sprawia wrażenie samotnej góry. Nic w tym dziwnego- Sudety zaczynają się trochę dalej i choć wyższe, to wybitność Ślęży (duża wysokość względna) robi swoje.

Do wyjazdu byliśmy dość mocno nieprzygotowani- bez mapy oraz świadomości, że odbywać się tam będzie jakiś wyścig, co wyeliminuje nam część szlaków. Ruszamy z parkingu w Sobótce asfaltem. Mijamy przełęcz pod Wieżycą (będąca jednocześnie metą wspomnianego wyścigu) i podchodzimy na Wieżycę. I tu po raz pierwszy zdaję sobie sprawę, że jestem w górach. Podejście na Wieżycę jest całkiem konkretne, ale Staś idzie sam. Kolejny szczyt, który zdobył na własnych nóżkach.

Na Wieżycy robimy dłuższy postój. Miejsce bardzo do tego zachęca- jest stuletnia wieża widokowa (5PLN za wejście- trochę za drogo:/) oraz kilka ławeczek. Widoki z wieży są całkiem przyjemne, najładniej oczywiście prezentuje się nasz cel wyprawy- Ślęża.

wiezyca

Ruszamy dalej. Z Wieżycy schodzi się w dół na kolejną przełęcz, by następnie podejść do góry już na Ślężę. Po drodze mijamy starożytne rzeźby kultowe. Ich powstanie datowane jest na ok. XIIIw. p.n.e. Warto o tym wiedzieć, jest to jeden z najstarszych zabytków w Polsce. Od nazwy Ślęża pochodzi nazwa całego regionu- Śląsk.

Pierwsze co widzimy na szczycie to tłumy ludzi. Co mnie bardzo zaskoczyło dużo ludzi było z małymi dziećmi- nie w wieku Stasia, ale takimi kilkumsiesięcznymi. Większość z nich przyjechała w wózkach. Ciężko mi sobie wyobrazić przejazd wózka po drodze, którą weszliśmy. Okazło się jednak, że wybierając inne trasy nie jest to problemem- z przełęczy Tąpadła na Ślężę prowadzi droga. Na szczycie robimy dłuższy postój, a także oglądamy (oglądamy nie jest najbardziej odpowiednim słowem) kolejną rzeźbę kutową- jest to niedźwiedź dzik.

la

Kolejną atrakcją kościółek, od kilku lat poddawany intensywnej renowacji. Warto do niego wstąpić- w podziemiach zobaczyć można ruiny wcześniejszego grodu, który stał w tym miejscu a także wejść na wieżę. Obie atrakcje kosztują 5PLN, ale zysk przeznaczony jest na pokrycie kosztów prac renowacyjnych.

kociek

Następna i najatrakcyjniesza wieża jest za darmo. Jest to typowa wieża widokowa. Nie polecam wchodzić z plecakiem i w ogóle radzę uważać. Radek wspiął się na górę ze Stasiem, co było naprawdę nie lada wyczynem. Widoki z wieży wynagradzają wszelki trud.

wieza1

widok1

I tak nam ten czas leciał, że zejście rozpoczęliśy dopiero ok. Godziny 16,30. A trochę do przejścia mieliśmy. Nie chcielismy wracać tą samą drogą, dlatego wybraliśmy czerwony szlak, który po dojściu do płaju (Droga Bolka) zmieniliśmy na biegnący nim czarny. Nie stwarzał on żadnych trudności- była to w zasadzie leśna droga.

To już koniec naszej wycieczki- dotarliśmy do parkingu, wsiedli w samochód, zrobili zakupy w pobliskich delikatesach i wrócili do domu. Było późno- z parkingu przed delikatesami odjeżdżaliśmy ok. 19, przed nami było ok. 200km do pokonania. Szkoda, bo po drodze widać było znak na winnicę. Zdarzyło mi sie juz odwiedzić kilka winnic, ale jeszcze nie w Polsce. W internecie znalazłam stronę lokalnego wina Sabat: http://winosabat.pl/. Chyba zacznę zwiedzanie winnicy z perspektywy produktu końcowego;)

Ewa